sobota, 4 lipca 2015

Super książka "Daleko od domu" Saroo Brierley

Kim byłby dzisiaj Saroo, gdyby nie zgubił się na dworcu? Jak wyglądałaby jego rodzina? Czy zdobyłby wykształcenie? Te i inne pytania nurtowały bohatera i jednocześnie autora książki przez te wszystkie lata pobytu w Australii. "Daleko od domu" Saroo Brierley, to bardzo poruszająca książka i zarazem pouczająca nas - można powiedzieć - bogatych Europejczyków o Indiach, o warunkach w jakich żyją ludzie i co ciekawe dzieci.
Dzieci od najmłodszych lat starają się zapracować na swoje utrzymanie i niekiedy całej rodziny, jak było w przypadku Saroo. Jego starszy brat po odejściu ojca wyjeżdżał do innych miast i sprzedawał różne przedmioty. Pewnego wieczoru zabrał ze sobą Saroo... Nie będę tu opowiadać całej treści, bo to jest naprawdę ciekawe i zostawiam to czytelnikom. Wspomnę tylko, że obaj nie wrócą do domu, a na pewno nie tak szybko.  
Do dziś autor książki zastanawia się, jak to jest możliwe, że nikt go nie zauważył i nie usłyszał w zatrzaśniętym przedziale, to jest po prostu niemożliwe. Przecież konduktorzy chodzili i sprawdzali bilety. A jednak. Saroo wysiada dopiero w Kalkucie, gdzie spędza kilka tygodni na dworcu próbując przeżyć na różne sposoby. W końcu trafia do ośrodka, przez który zostaje adoptowany przez australijską rodzinę. Nazwy miejscowości, w których mieszkał nikt nie znał i nikt nie wiedział, gdzie się znajdują. Po niego również nikt się nie zgłosił. Jak się potem okazało nazwy, a nawet swoje imię przekręcił i jako 5letnie dziecko wymawiał nieco inaczej...Los? Zrządzenie?
W Australii skończył studia, miał kochającą rodzinę, dziewczynę. Nie odpuścił jednak i szukał w mapach Google zapamiętane  nazwy miast, krajobrazów,budynków. Po wielu miesiącach spędzonych przed komputerem udało mu się w końcu znaleźć miejsce swego urodzenia. Wyjechał. Znalazł swoją rodzinę też przez zupełny przypadek. Jego matka mieszkała w sypiącym się domu. Radość była wielka. Przeszkodą był język - zapomniał już hindi. Na szczęście kuzynka umiała dość dobrze angielski i tłumaczyła rozmowę.
Saroo nie miał rozterek z kim teraz zostać. Kochał obie matki, pozostał w Australii ale kontakty a Indiami nadal utrzymywał telefoniczne i osobiste.
Jest i był wdzięczny Bogu za dobro, które otrzymał od przybranych rodziców. Pewnie bez tego nie byłby tym, kim jest dziś. Ale przeżyć jak na pięcioletnie dziecko miał aż nadto.

Książka ukazała się w Wydawnictwie Znak.

Czy polecam tą książkę? TAK    Czy przeczytałabym je jeszcze raz? TAK     Czy mam je w bibliotece? NIE
Bardzo zależy mi na Waszych komentarzach.  Jeśli tu byłeś/byłaś proszę napisz kilka słów dla innych :):)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz